<h4>[[Hibernacja]]</h4>
<h4>[[Start]]</h4>
<h4>[[Autor]]</h4> <p><u style="color:lightblue;"><i>Hibernacja</i></u> – stan fizjologiczny organizmu charakteryzujący się spowolnieniem procesów życiowych w celu ograniczenia wydatkowania energii.
Hibernacja to mechanizm przystosowawczy, będący strategią przetrwania w niekorzystnych warunkach środowiska.</p>
<h4>[[Start]]
[[Autor]]</h4>Czy zdarzyło ci się kiedyś obudzić z bólem głowy?
Zmęczony podnosisz się z łóżka. Zaparzasz kawę. Przemywasz twarz zimną wodą.
Ubierasz się. Już jesteś spóźniony. Szybko wychodzisz z domu.
Wiatr zdmuchuje ci kaptur i wieje prosto w oczy.
Opuszczasz wzrok.
Idziesz boso?
Czy zamknąłeś drzwi? Nie pamiętasz...
I czemu głowa boli cię tak bardzo?
Co to za dźwięk? Znasz tę melodię...
Otwierasz oczy. Jesteś w łóżku. Na szafce piszczy telefon.
To budzik... a ty ciągle śpisz...
[[Tak]], znam to aż za dobrze...
[[Nie]], nigdy mi się to nie zdarzyło...
[[Hibernacja]] to projekt stworzony w 2019 roku przez Karolinę Misiarek - studentkę 3. roku Nowych mediów i kultury cyfrowej na Uniwersytecie Łódzkim.
[[Start]]Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
<i>Irytująca piosenka. Autorowi powinni dać dożywocie za jej skomponowanie.
Śmieszne - jak unieszczęśliwić może człowieka piosenka o szczęściu.</i>
Głowa ci pęka, ale nie masz siły otworzyć oczu...
<i>Niech ktoś wyłączy ten głupi budzik.</i>
Sięgasz na szafkę przy łóżku i po omacku szukasz źródła tego jazgotu.
Prosto na twoją pierś wskakuje kot.
Cztery kilo sierści pozbawia cię tchu na kilka sekund.
Kto go tu [[wpuścił]]?
Mi też nie...
Co to za dźwięk?
Czy to... [[budzik|Tak]]?To było zaledwie 2 lata temu. Były wakacje...
Wyprowadzka do własnego mieszkania była najlepszą decyzją, jaką można było podjąć! Koniec z wiecznym narzekaniem matki, która nie potrafiła zaakceptować waszego związku i koniec ukrywania się z paleniem fajek w łazience przy uchylonym oknie... paleniem fajek razem z Jo...
To całkiem spore mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy.
Miało dwa pokoje. Jeden malutki, w którym Jo spędzał całe popołudnia pracując nad jakimś ważnym projektem. Drugi - ogromny z wielkim łóżkiem, rozpadającą się szafą i niedomykającym się oknem...
A rok później na środku tego wielkiego pokoju pojawił się szary, zielonooki kot... W sumie, wszystko było z nim w porządku, ale miał w sobie taki... niespotykany spokój. Nie - ufność czy uległość. Raczej... pewność siebie, dumę i coś... coś takiego... Może to te przenikliwe, duże oczy patrzące na ciebie z fascynacją i... troską? Czy koty mogą patrzeć z troską? Ten patrzył. Patrzył jakby znał cię od lat i wiedział, że zaraz zrobisz największą głupotę w swoim życiu...
Pojawił się znikąd i został z tobą aż do [[teraz|wpuścił]]...
i szwenda się za tobą jak anioł stróż, jak duch... i obserwuje... mrużąc oczy jak... jak Jo...<div>Od kilku dni nie ma z tobą kontaktu!!! Osiwieję przez ciebie! Matka ze złamaną ręką siedzi w domu, nie może się ruszyć, a Ty się szlajasz po imprezach! Nawet nie zapytasz czy wszystko w porządku! Rozumiem, że musisz odreagować, ale myślałam, że została w Tobie choć odrobina przyzwoitości.</div>
<i>Mama jak zwykle histerycznie i tylko o sobie. Mogłaby sama wykazać się tą "odrobiną przyzwoitości" i dać dziecku spokój. Ile można słuchać o jej WIELKICH problemach z sąsiadeczkami... Jakby się z nimi nie kłóciła co drugi dzień, to pewnie teraz któraś z nich mogłaby robić jej herbatkę i wysłuchiwać narzekań jak BARDZO BOLI JĄ ZŁAMANA RĘKA.
Jak można złamać sobie rękę schodząc ze strychu, przecież to nawet nie były dwa metry??</i>
[[Z drugiej strony...]] <div>Najlepszy kompanie imprezowy! Słoneczko Ty moje, robimy afterek!!! Bądź za godzinkę, ubierz się ładnie i żadnych wymówek, bo sam przyjdę Cię zwlec z tego wyra. Widzimy się! ;)</div>
Sms od [[przyjaciela|Przyjaciela]] przyszedł 40 minut temu... [[Zdążysz wyjść]]?
A może sprawdzisz co napisała [[mama|matki]]?Zacharego znasz praktycznie od zawsze. W dzieciństwie nie odstępowaliście się na krok. Jedyna osoba, która non stop była blisko... nawet wtedy, gdy świat znowu się rozpadał i kolejny bliski ci facet odchodził... najpierw ojciec, potem...
Zach wyrósł na naprawdę przystojną i przebojową bestię. Potrafił brać od życia to, co najlepsze i cieszyć się tym.
Wymarzona praca (chociaż tak właściwie nie masz pojęcia czym się zajmuje, chyba coś z marketingiem), zawsze pełno dziewczyn wokół, wakacje w najlepszych, najdroższych hotelach...
Czasem ci proponował wspólny wyjazd, ale Jo nie byłby zadowolony... chyba był zazdrosny o Zacharego przez jakiś czas...
<i>Zupełnie niesłusznie!</i>
Twój przyjaciel owszem, bardzo cię wspierał, ale równocześnie denerwował wiecznym zadowoleniem z życia. Chyba nigdy nie dawał po sobie poznać, że z czymś sobie nie radzi. Wszędzie i w każdej sytuacji widział coś pozytywnego... tak irytująco pozytywnego... najwidoczniej wiódł bardzo szczęśliwe, bezproblemowe życie... wkurzająco BEZPROBLEMOWE I UDANE ŻYCIE...
[[Spotkasz się z nim??|Zacharego]]Odkładasz telefon i biegniesz pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach wczorajszej imprezy.
Ubierasz się. Wrzucasz telefon do plecaka. Zakładasz kurtkę.
W kieszeni znajdujesz zapalniczkę i pustą paczkę po papierosach...
Po drodzę skoczysz do sklepu po [[papierosy]] czy idziesz [[prosto do Zacharego]]?Wchodzisz do sklepu i kierujesz się prosto do kasy.
Drogę przecina ci wysoka postać w czerwonej marynarce.
- No proszę! Właśnie do ciebie szedłem! Słuchaj, ja rozumiem, że wczoraj był gruby melanż, ale najlepszemu przyjacielowi wypadałoby odpisać nawet na największym kacu! To co? Afterek u mnie? Nie wymigasz się Słoneczko!
<i>Zachary... Odstrojony jak zawsze..</i>
[[Oczywiście, że tak!]] - kupujesz fajki i idziesz z przyjacielem czy odmawiasz - [[Dzięki, ale odpuszczam dzisiaj|Jednak wracam do domu]]?Z mokrymi włosami, narastającym pragnieniem i bólem głowy, stajesz przed czarnymi jak smoła drzwiami do mieszkania przyjaciela.
*A można było sobie darować te ostatnie szoty wczoraj...*
Jest 18:47.
Trzęsącą się od kaca dłonią sięgasz do dzwonka... ale zatrzymujesz się zaledwie parę centymetrów przed nim...
*Może to nie jest dobry pomysł? Impreza dzień po dniu...
Tym bardziej, że nie do końca pamiętasz co się działo poprzedniej nocy...*
Czujesz wibracje w kieszeni kurtki.
Automatycznie wyjmujesz telefon i patrzysz na ekran.
"MAMA"
*Świetnie...*
[[Odbierasz telefon]] czy [[wchodzisz na imprezę|Odbierasz telefon]]?
Pozwalasz, by przyjaciel szedł pierwszy. Wychodzicie na szeroki balkon.
Stoi na nim szklany stolik i dwa fotele. Zajmujesz jeden z nich. Zach opiera się o barierkę i podpala koniec papierosa.
<i>Czy na siedzeniu drugiego fotela jest sierść...? Srebrna sierść?</i>
- Fajnie, że jednak tu jesteś. Stęskniłem się za tobą...nie mogę patrzeć jak się w sobie zamykasz od czasu tej akcji z Jo... Minęło już sporo czasu. Nie sądzisz, że pora iść dalej? Zostawić to, co było i zająć się tym, co może być?
To mówiąc, odchyla się nieco bardziej. Barierka skrzypi, a Zachary odwraca się w twoją stronę, posyłając pełen nadziei uśmiech.
<i>Dlaczego musiał poruszyć ten temat? Mógłby dać już spokój.</i>
[[Milczysz.]] Ból ściska ci gardło. To dla ciebie zbyt trudne.Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
Głowa ci pęka, ale nie masz siły otworzyć oczu...
To jest jakiś żart...
Sięgasz po telefon. Jest 18:03.
Sen?
Bardzo długi i dziwny sen... koszmar...
Albo halucynacje... Może wczoraj ktoś dosypał ci coś do drinka?
Analizując przez dłuższą chwilę wczorajszy wieczór, patrzysz na wygrzewającego się w świetle zachodzącego słońca [[kota]] z jakoś dziwnie mieniąca się siercią... brokat?
Z zadumy wyrywa cię dźwięk przychodzącego sms-a...
Masz trzy nieodebrane wiadomości...
[[Mama|matki]] czy [[Zach|Zach2]]?
Od kogo przeczytać najpierw?Zanim udaje Ci się cokolwiek zrobić, otwierają się drzwi.
- No nareszcie! Ile można czekać?! Właśnie po ciebie wychodziłem! Proszę otworzyć piwo dla najbardziej wyczekiwanej osoby na tej imprezie!!!
Uśmiechnęty od ucha do ucha Zachary wciąga cię za ramię do środka.
Wchodzicie do bogato urządzonego mieszkania Zacharego.
*Jak on się dorobił takiej forsy??*
W środku jest mnóstwo ludzi. Kilka osób kojarzysz z poprzednich wypadów z przyjacielem, ale większość jest ci jednak obca. Siadasz na jednym z wolnych foteli w salonie. Przyjaciel wciska ci w ręce butelkę piwa, a sam siada na oparciu kanapy naprzeciwko ciebie i zaczyna rozmawiać z leżącą na niej szczupłą dziewczyną w BARDZO wyzywającej, brokatowej sukience.
Jest nawet ładna... wydaje się być nieco arogancka, ale chyba Zach wpadł jej w oko, bo cały czas się poprawia i nie może oderwać od niego wzroku.
Po chwili wstaje, a na kanapie zostaje mieniący się brokatowy ślad... *Zachary przez wieki nie będzie mógł się pozbyć tego brokatu z czarnego mebla...*
- Papieros? Coś słabo wyglądasz... Jeszcze masz kaca?
*[[- Papieros to zdecydowanie dobry pomysł Zach.|Jasne!]]
[[- Słabo się czuję. Posiedzę - skończę piwo.|Posiedzę]]*Coś ci mówi, że lepiej odpuścić palenie. Poprawiasz się w fotelu i patrzysz na znikającego za drzwiami balkonowymi przyjaciela.
- Jesteście blisko z Zacharym? Strasznie dużo o tobie mówi...
Mieniąca się sukienka staje tuż przed tobą i nie daje ci dojść do słowa.
- Wiesz, myślę że źle na niego działasz. Jest takim dobrym, przystojnym facetem ze świetnym gustem i wielkimi ambicjami. Ma takie optymistyczne podejście do życia...
*I wnioskując po tym jak mu się wiedzie to pewnie miliony na koncie.*
- ... a za KAŻDYM razem, gdy zjawiasz się TY ze swoją nadętą miną, psujesz mu nastrój. Blokujesz go! Już dawno, by się wyniósł z tej dziury, gdyby nie ty! NIC, tylko gada o tym, jaką jesteś kochaną superosóbką tylko chwilowo masz ciężki okres i trzeba być dla ciebie wyrozumiałym... Wiesz co? Gówno-prawda! Tylko go wykorzystujesz i wpędzasz w depresję. Pieprzony wampir energetyczny...
Zaciskasz dłoń na butelce. <i>Dziewczyna przegina</i>
<i>Lepiej było faktycznie [[wyjść na ten balkon]].
Chociaż... laska aż się prosi, żeby [[wylać zawartość butelki na tą jej świecącą się kieckę...|oblać piwem]]</i>Sam wszedł. Wszedł i został. Zawsze wchodzi i wychodzi kiedy chce... nawet przez zamknięte drzwi... <i>Jak on to robi?</i>
<i>Być takim kotem... </i>
Być wolnym i pasionym przez starsze panie mieszkające na parterze najlepszym, najdroższym mięsem kupionym u rzeźnika ulicę dalej...
<i>Ten [[kot]] stołuje się lepiej od ciebie...</i>
<i>Co ty robisz ze swoim życiem?</i>
Wtulasz się w tę puchatą, mruczącą kulkę i jedną ręką odnajdujesz telefon.
Jest 18:03.
Cały dzień przespany... <i>super... </i>
i trzy nieodebrane wiadomości... <i>jeszcze lepiej...</i>
Dwie od [[matki]] i jedna od [[Zacharego]]. Co przeczytasz najpierw?- Ech...
Przyjaciel rzuca ci tylko krótkie, smutne spojrzenie. Odwraca się przodem do barierki i opiera na niej cały swój ciężar.
Słyszysz odgłos pękającego drewna. Barierka łamie się pod Zachem i spada razem z nim...
Paraliżuje cię strach i szok. Zduszasz krzyk. Powoli wstajesz i podchodzisz do krawędzi balkonu...
Co się... właściwie wydarzyło? Przecież ta barierka nie mogła... Zachary nie....
- Miau... - <i>Kot???</i>
Ból głowy, duszność, ten [[dźwięk|dzdz]]...<div>Najlepszy kompanie imprezowy! Słoneczko Ty moje, robimy afterek!!! Bądź za godzinkę, ubierz się ładnie i żadnych wymówek, bo sam przyjdę Cię zwlec z tego wyra. Widzimy się! ;)</div>
Sms od [[przyjaciela|Przyjaciela2]] przyszedł 40 minut temu... [[Zdążysz wyjść|wyjść2]]?
A może sprawdzisz co napisała [[mama|Mama03]]?To było zaledwie 2 lata temu. Były wakacje...
Wyprowadzka do własnego mieszkania była najlepszą decyzją, jaką można było podjąć! Koniec z wiecznym narzekaniem matki, która nie potrafiła zaakceptować waszego związku i koniec ukrywania się z paleniem fajek w łazience przy uchylonym oknie... paleniem fajek razem z Jo...
To całkiem spore mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy.
Miało dwa pokoje. Jeden malutki, w którym Jo spędzał całe popołudnia pracując nad jakimś ważnym projektem. Drugi - ogromny z wielkim łóżkiem, rozpadającą się szafą i niedomykającym się oknem...
A rok później na środku tego wielkiego pokoju pojawił się szary, zielonooki kot... W sumie, wszystko było z nim w porządku, ale miał w sobie taki... niespotykany spokój. Nie - ufność czy uległość. Raczej... pewność siebie, dumę i coś... coś takiego... Może to te przenikliwe, duże oczy patrzące na ciebie z fascynacją i... troską? Czy koty mogą patrzeć z troską? Ten patrzył. Patrzył jakby znał cię od lat i wiedział, że zaraz zrobisz największą głupotę w swoim życiu...
Pojawił się znikąd i został z tobą aż do [[teraz|dzdz]]...
i szwenda się za tobą jak anioł stróż, jak duch... i obserwuje... mrużąc oczy jak... jak Jo...Zacharego znasz praktycznie od zawsze. W dzieciństwie nie odstępowaliście się na krok. Jedyna osoba, która non stop była blisko... nawet wtedy, gdy świat znowu się rozpadał i kolejny bliski ci facet odchodził... najpierw ojciec, potem...
Zach wyrósł na naprawdę przystojną i przebojową bestię. Potrafił brać od życia to, co najlepsze i cieszyć się tym.
Wymarzona praca (chociaż tak właściwie nie masz pojęcia czym się zajmuje, chyba coś z marketingiem), zawsze pełno dziewczyn wokół, wakacje w najlepszych, najdroższych hotelach...
Czasem ci proponował wspólny wyjazd, ale Jo nie byłby zadowolony... chyba był zazdrosny o Zacharego przez jakiś czas...
<i>Zupełnie niesłusznie!</i>
Twój przyjaciel owszem, bardzo cię wspierał, ale równocześnie denerwował wiecznym zadowoleniem z życia. Chyba nigdy nie dawał po sobie poznać, że z czymś sobie nie radzi. Wszędzie i w każdej sytuacji widział coś pozytywnego... tak irytująco pozytywnego... najwidoczniej wiódł bardzo szczęśliwe, bezproblemowe życie... wkurzająco BEZPROBLEMOWE I UDANE ŻYCIE...
[[Spotkasz się z nim??|Zach2]]Odkładasz telefon i biegniesz pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach wczorajszej imprezy.
Ubierasz się. Wrzucasz telefon do plecaka. Zakładasz kurtkę.
W kieszeni znajdujesz zapalniczkę i pustą paczkę po papierosach...
Po drodzę skoczysz do sklepu po [[papierosy|papierosy2]] czy idziesz [[prosto do Zacharego|Zacha2]]?Wchodzisz do sklepu i kierujesz się prosto do kasy.
Drogę przecina ci wysoka postać w czerwonej marynarce.
- No proszę! Właśnie do ciebie szedłem! Słuchaj, ja rozumiem, że wczoraj był gruby melanż, ale najlepszemu przyjacielowi wypadałoby odpisać nawet na największym kacu! To co? Afterek u mnie? Nie wymigasz się Słoneczko!
[[Oczywiście, że tak!]] - kupujesz fajki i idziesz z przyjacielem czy zmieniasz zdanie - [[Jednak wracam do domu]]?Z mokrymi włosami, narastającym pragnieniem i bólem głowy, stajesz przed czarnymi jak smoła drzwiami do mieszkania przyjaciela.
*A można było sobie darować te ostatnie szoty wczoraj...*
Jest 18:47.
Trzęsącą się od kaca dłonią sięgasz do dzwonka... ale zatrzymujesz się zaledwie parę centymetrów przed nim...
*Może to nie jest dobry pomysł? Impreza dzień po dniu...
Tym bardziej, że nie do końca pamiętasz co się działo poprzedniej nocy...*
Czujesz wibracje w kieszeni kurtki.
Automatycznie wyjmujesz telefon i patrzysz na ekran.
"MAMA"
*Świetnie... Czy właśnie przeżywasz deja vu???*
[[Odbierasz telefon|odbierasz tel2]] czy [[wchodzisz na imprezę|odbierasz tel2]]?Zanim udaje Ci się cokolwiek zrobić, otwierają się drzwi.
- No nareszcie! Ile można czekać?! Właśnie po ciebie wychodziłem! Proszę otworzyć piwo dla najbardziej wyczekiwanej osoby na tej imprezie!!!
Uśmiechnęty od ucha do ucha Zachary wciąga cię za ramię do środka.
Wchodzicie do bogato urządzonego mieszkania Zacharego.
*Jak on się dorobił takiej forsy??*
W środku jest mnóstwo ludzi. Kilka osób kojarzysz z poprzednich wypadów z przyjacielem, ale większość jest ci jednak obca. Siadasz na jednym z wolnych foteli w salonie. Przyjaciel wciska ci w ręce butelkę piwa, a sam siada na oparciu kanapy naprzeciwko ciebie i zaczyna rozmawiać z leżącą na niej szczupłą dziewczyną w BARDZO wyzywającej, brokatowej sukience.
Jest nawet ładna... wydaje się być nieco arogancka, ale chyba Zach wpadł jej w oko, bo cały czas się poprawia i nie może oderwać od niego wzroku.
Po chwili wstaje, a na kanapie zostaje mieniący się brokatowy ślad... *Zachary przez wieki nie będzie mógł się pozbyć tego brokatu z czarnego mebla...*
- Papieros? Coś słabo wyglądasz... Jeszcze masz kaca?
*- [[Papieros|Jasne!]] to zdecydowanie dobry pomysł.
- Tak, wiesz... słabo się czuję. [[Posiedzę|posiedze2]] - skończę piwo.*Coś ci mówi, że lepiej odpuścić palenie. Poprawiasz się w fotelu i patrzysz na znikającego za drzwiami balkonowymi przyjaciela.
- Jesteście blisko z Zacharym? Strasznie dużo o tobie mówi...
Mieniąca się sukienka staje tuż przed tobą i nie daje ci dojść do słowa.
- Wiesz, myślę że źle na niego działasz. Jest takim dobrym, przystojnym facetem ze świetnym gustem i wielkimi ambicjami. Ma takie optymistyczne podejście do życia...
*I wnioskując po tym jak mu się wiedzie to pewnie miliony na koncie.*
- ... a za KAŻDYM razem, gdy zjawiasz się TY ze swoją nadętą miną, psujesz mu nastrój. Blokujesz go! Już dawno, by się wyniósł z tej dziury, gdyby nie ty! NIC, tylko gada o tym, jaką jesteś kochaną, superosóbką tylko chwilowo masz ciężki okres i trzeba być dla ciebie wyrozumiałym... Wiesz co? Gówno-prawda! Tylko go wykorzystujesz i wpędzasz w depresję. Pieprzony wampir energetyczny...
Zaciskasz dłoń na butelce. <i>Dziewczyna przegina</i>
<i>Lepiej było faktycznie [[wyjść na ten balkon]].
Chociaż... laska aż się prosi, żeby [[wylać zawartość butelki na tą jej świecącą się kieckę...]]</i>Omijasz dziewczynę bez słowa. Pewnie jest pijana. Coś za tobą woła, ale nie rozumiesz co. Wychodzisz na szeroki balkon.
Stoi na nim szklany stolik i dwa fotele. Zajmujesz jeden z nich. Zach opiera się o barierkę i podpala koniec papierosa.
<i>Czy na siedzeniu drugiego fotela jest sierść...? Srebrna sierść? Czy twój kot tu był? Co?</i>
- Fajnie, że jednak tu jesteś. Stęskniłem się za tobą...nie mogę patrzeć jak się w sobie zamykasz od czasu tej akcji z Jo... Minęło już sporo czasu. Nie sądzisz, że pora iść dalej? Zostawić to, co było i zająć się tym, co może być?
To mówiąc, odchyla się nieco bardziej. Barierka skrzypi, a Zachary odwraca się w twoją stronę, posyłając pełen nadziei uśmiech.
<i>Dlaczego musiał poruszyć ten temat? Mógłby dać już spokój.</i>
[[Milczysz...]] Ból ściska ci gardło. To dla ciebie zbyt trudne.Nie zastanawiasz się długo. Wstajesz a dłoń trzymająca butelkę z piwem sama wędruje w kierunku dziewczyny.
Ta, widząc co zamierzasz zrobić, próbuje złapać cię za przedramię.
Butelka spada na ziemię i rozbija się z hukiem. Większość trunku wylewa się na posadzkę.
Widzisz Zacharego w balkonowych drzwiach. [[Biegnie|biegnie2]] w twoją stronę zdezorientowany... - Ech...
Przyjaciel rzuca ci tylko krótkie, smutne spojrzenie. Odwraca się przodem do barierki i opiera na niej cały swój ciężar.
Słyszysz dźwięk pękającego drewna. Barierka łamie się pod Zachem i spada razem z nim...
Paraliżuje cię strach i szok. Zduszasz krzyk. Powoli wstajesz i podchodzisz do krawędzi balkonu...
Co się... właściwie wydarzyło? Przecież ta barierka nie mogła... Zachary nie....
- Miau... - <i>Kot!</i>
Ból głowy, duszność, ten [[dźwięk|dzdzdz]]...Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
Głowa ci pęka, ale nie masz siły otworzyć oczu...
To jest jakiś żart...
Sięgasz po telefon. Jest 18:03.
Co? Przecież... dopiero co Zach... To jest absurd!
[[Kot|kot2]] leży ci na kolanach... na łapkach ma ślady brokatu...
<i>Czy ten kot... czy ta impreza... Nie, nie, nie. Nic się nie wydarzyło. Przecież dopiero co przyszedł sms od Zacharego, więc to tylko głupi sen...
Masz trzy nieodebrane wiadomości...
Zachary zaprasza na imprezę... ale może lepiej przeczytać wiadomość [[od mamy|Mama03]]?To było zaledwie 2 lata temu. Były wakacje...
Wyprowadzka do własnego mieszkania była najlepszą decyzją, jaką można było podjąć! Koniec z wiecznym narzekaniem matki, która nie potrafiła zaakceptować waszego związku i koniec ukrywania się z paleniem fajek w łazience przy uchylonym oknie... paleniem fajek razem z Jo...
To całkiem spore mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy.
Miało dwa pokoje. Jeden malutki, w którym Jo spędzał całe popołudnia pracując nad jakimś ważnym projektem. Drugi - ogromny z wielkim łóżkiem, rozpadającą się szafą i niedomykającym się oknem...
A rok później na środku tego wielkiego pokoju pojawił się szary, zielonooki kot... W sumie, wszystko było z nim w porządku, ale miał w sobie taki... niespotykany spokój. Nie - ufność czy uległość. Raczej... pewność siebie, dumę i coś... coś takiego... Może to te przenikliwe, duże oczy patrzące na ciebie z fascynacją i... troską? Czy koty mogą patrzeć z troską? Ten patrzył. Patrzył jakby znał cię od lat i wiedział, że zaraz zrobisz największą głupotę w swoim życiu...
Pojawił się znikąd i został z tobą aż do [[teraz|dzdzdz]]...
i szwenda się za tobą jak anioł stróż, jak duch... i obserwuje... mrużąc oczy jak... jak Jo...Nie zastanawiasz się długo. Wstajesz a dłoń trzymająca butelkę z piwem sama wędruje w kierunku dziewczyny.
Ta, widząc co zamierzasz zrobić, próbuje złapać cię za przedramię...
Butelka spada na ziemię i rozbija się z hukiem. Większość trunku wylewa się na posadzkę.
Widzisz Zacharego w balkonowych drzwiach. [[Biegnie]] w twoją stronę zdezorientowany... Spędzenie kolejnej nocy na balowaniu do rana w towarzystwie najbardziej pozytywnego i towarzyskiego faceta świata byłoby jednak ponad twoje siły, więc odmawiasz... i znosisz widok zawiedzionej miny Zacharego... ostatnio coraz mniej czasu spędzacie razem. Nie masz nastroju na wysłuchiwanie jego świetlanych planów na przyszłość... Właściwie to nie masz nastroju na wysłuchiwanie niczyich planów...
Wychodząc ze sklepu z paczką papierosów w kieszeni, kątem oka zauważasz szarą smugę znikającą za sklepowym regałem.
Zatrzaskujesz drzwi i słyszysz...
[[HUK]]Wchodzicie do bogato urządzonego mieszkania Zacharego.
*Jak on się dorobił takiej forsy??*
W środku jest mnóstwo ludzi. Kilka osób kojarzysz z poprzednich wypadów z przyjacielem, ale większość jest ci jednak obca. Siadasz na jednym z wolnych foteli w salonie. Przyjaciel wciska ci w ręce butelkę piwa, a sam siada na oparciu kanapy naprzeciwko ciebie i zaczyna rozmawiać z leżącą na niej szczupłą dziewczyną w BARDZO wyzywającej, brokatowej sukience.
Jest nawet ładna... wydaje się być nieco arogancka, ale chyba Zach wpadł jej w oko, bo cały czas się poprawia i nie może oderwać od niego wzroku.
Po chwili wstaje, a na kanapie zostaje mieniący się brokatowy ślad... *Zachary przez wieki nie będzie mógł się pozbyć tego brokatu z czarnego mebla...*
- Papieros? Coś słabo wyglądasz... Jeszcze masz kaca?
*[[- Papieros to zdecydowanie dobry pomysł Zach.|Jasne!]]
[[- Słabo się czuję. Posiedzę - skończę piwo.|Posiedzę]]*Odwracasz się. Czujesz nagły wybuch gorąca i ból przecinający twarz...
To szkło?
Przewracasz się.
Widzisz rozbitą witrynę sklepu... ogień...
Słyszysz krzyk... Zachary?
Próbujesz złapać oddech, ale od razu się krztusisz... gaz?
Spod kłębów czarnego dymu wyłania się szary, zielonooki kot... łapki ma umazane czymś bordowym... krew...
Czujesz nagły ucisk w klatce piersiowej...
Kot... Kot... tam był [[kot?]] Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
Głowa ci pęka, ale nie masz siły otworzyć oczu...
Niech ktoś wyłączy ten cholerny budzik.
Sięgasz na szafkę przy łóżku i po omacku szukasz źródła tego jazgotu...
Na twojej klatce piersiowej leży [[kot|kot03]]...
Kto go tu wpuścił?
Łapki ma umazane czymś lepkim i czerwonym... krew?
Zaraz... co?
Zeskakuje z łóżka i znika przez otwarte okno...
Telefon nadal wyje...
Jest 18:03.
Czyli to był sen? To musiał być tylko sen...
Masz trzy nieodebrane wiadomości...
Dwie od [[matki]] i jedna od [[Zacharego]].
Co przeczytać najpierw?To było zaledwie 2 lata temu. Były wakacje...
Wyprowadzka do własnego mieszkania była najlepszą decyzją, jaką można było podjąć! Koniec z wiecznym narzekaniem matki, która nie potrafiła zaakceptować waszego związku i koniec ukrywania się z paleniem fajek w łazience przy uchylonym oknie... paleniem fajek razem z Jo...
To całkiem spore mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy.
Miało dwa pokoje. Jeden malutki, w którym Jo spędzał całe popołudnia pracując nad jakimś ważnym projektem. Drugi - ogromny z wielkim łóżkiem, rozpadającą się szafą i niedomykającym się oknem...
A rok później na środku tego wielkiego pokoju pojawił się szary, zielonooki kot... W sumie, wszystko było z nim w porządku, ale miał w sobie taki... niespotykany spokój. Nie - ufność czy uległość. Raczej... pewność siebie, dumę i coś... coś takiego... Może to te przenikliwe, duże oczy patrzące na ciebie z fascynacją i... troską? Czy koty mogą patrzeć z troską? Ten patrzył. Patrzył jakby znał cię od lat i wiedział, że zaraz zrobisz największą głupotę w swoim życiu...
Pojawił się znikąd i został z tobą aż do [[teraz|kot?]]...
i szwenda się za tobą jak anioł stróż, jak duch... i obserwuje... mrużąc oczy jak... jak Jo...Nie patrzy na szkło czy dziewczynę.
Chce zapanować nad sytuacją. Zmierza prosto do ciebie.
Widzisz jak ślizga się przez ułamek sekundy na rozlanym piwie, a potem nagle traci równowagę... Upada...
Fragment butelki wbija się w pierś, przebijając piękną, czerwoną marynarkę...
Robi ci się słabo...
Słyszysz krzyk dziewczyny...
Mieszkanie wypełnia czerń...
Tyle obcych głosów, płacz... i ta znajoma, narastająca melodia...
<i>[[Zachary...?]]</i>
Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
Głowa ci pęka...
Sięgasz na szafkę przy łóżku i po omacku szukasz źródła tego jazgotu...
Na twojej klatce piersiowej leży [[kot|kot04]]...
Kto go tu wpuścił?
Łapki ma umazane czymś lepkim i czerwonym... krew?
Zaraz... co?
Zeskakuje z łóżka i znika przez otwarte okno...
Telefon nadal wyje...
Jest 18:03.
Czyli to był sen? To musiał być tylko sen...
Masz trzy nieodebrane wiadomości...
Dwie od [[matki]] i jedna od [[Zacharego|Zach2]].
Co przeczytać najpierw?To było zaledwie 2 lata temu. Były wakacje...
Wyprowadzka do własnego mieszkania była najlepszą decyzją, jaką można było podjąć! Koniec z wiecznym narzekaniem matki, która nie potrafiła zaakceptować waszego związku i koniec ukrywania się z paleniem fajek w łazience przy uchylonym oknie... paleniem fajek razem z Jo...
To całkiem spore mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy.
Miało dwa pokoje. Jeden malutki, w którym Jo spędzał całe popołudnia pracując nad jakimś ważnym projektem. Drugi - ogromny z wielkim łóżkiem, rozpadającą się szafą i niedomykającym się oknem...
A rok później na środku tego wielkiego pokoju pojawił się szary, zielonooki kot... W sumie, wszystko było z nim w porządku, ale miał w sobie taki... niespotykany spokój. Nie - ufność czy uległość. Raczej... pewność siebie, dumę i coś... coś takiego... Może to te przenikliwe, duże oczy patrzące na ciebie z fascynacją i... troską? Czy koty mogą patrzeć z troską? Ten patrzył. Patrzył jakby znał cię od lat i wiedział, że zaraz zrobisz największą głupotę w swoim życiu...
Pojawił się znikąd i został z tobą aż do [[teraz|Zachary...?]]...
i szwenda się za tobą jak anioł stróż, jak duch... i obserwuje... mrużąc oczy jak... jak Jo...Nie patrzy na szkło czy dziewczynę.
Chce zapanować nad sytuacją. Zmierza prosto do ciebie.
Widzisz jak ślizga się przez ułamek sekundy na rozlanym piwie, a potem nagle traci równowagę... Upada...
Fragment butelki wbija się w pierś, przebijając piękną, czerwoną marynarkę...
Robi ci się słabo...
Słyszysz krzyk dziewczyny...
Mieszkanie wypełnia czerń...
Tyle obcych głosów, płacz... i ta znajoma, narastająca melodia...
<i>[[Zachary...?|dzdzdz]]</i>
<div>Kochanie, wiem, że czujesz się źle. Proszę wpadnij do mnie jak znajdziesz chwilę albo po prostu zadzwoń. Daj starej matce chociaż znak, że żyjesz. Kocham Cię.</div>
<i>Ech...<i>
[[Idziesz do mamy]] czy jednak wracasz do wiadomości od [[Zacharego]]?Odkładasz telefon i biegniesz pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach wczorajszej imprezy. Lepiej nie witać mamy intensywną wonią alkoholu, potu i papierosów...
Ubierasz się. Wrzucasz telefon do plecaka. Zakładasz kurtkę. W kieszeni znajdujesz zapalniczkę i pustą paczkę po papierosach...
Dasz radę przed wizytą u mamy skoczyć jeszcze po [[fajki|papierosy]]? Czy lepiej odpuścić i uniknąć tyrady na temat bezpłodnności i raka płuc, i ruszyć [[prosto do rodzicielki]]?Dom rodzinny...
Tak dawno cię tu nie było... a jednak nic się tutaj nie zmieniło.
W ogrodzie nadal stoi huśtawka, a na drzwiach frontowych nadal jest odcisk twojej małej rączki ubrudzonej farbami...
To rozczulające...
Mama jak zwykle wita cię ciepło. Całuje w czoło i proponuje herbatę. Odmawiasz. Nie pijasz herbaty.
<i>Powinna o tym pamiętać.</i>
Spędzasz godzinę na wysłuchiwaniu małych sąsiedzkich dramatów i niesamowitych promocji na masło w supermarkecie...
<i>Chyba już wystarczy tego integrowania się z matką...</i>
Żegnasz się i [[wychodzisz]] czy [[zostaniesz na kolacji]]?Mama namawia cię na kolację, ale ty masz już dosyć. Dziękujesz i kierujesz się do wyjścia. Upiera się by odprowadzić cie do końca ulicy.
Tak rzadko ma okazję, by spędzić z tobą trochę czasu...
Uważasz to za zbędne, ale matki nic nie powstrzyma.
Idziecie chodnikiem rozmawiając o pogodzie, gdy nagle przebiega ci pod nogami szary kot...
Słyszysz pisk opon. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Nie możesz zrobić nawet kroku w bok. Auto pędzi prosto na was...
Mija cię o milimetry... uderzając jednak prosto w twoją mamę...
Cała sytuacja trwała kilka sekund.
Nic nie możesz już zrobić...
Na chodniku widzisz resztki gipsu.
Ból przeszywa ci głowę... i ta melodia... skąd dobiega ten [[dźwięk??]]Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
Głowa ci pęka...
Otwierasz oczy...
Jesteś w łóżku, a budzik hałasuje niemiłosiernie na szafce obok.
Sięgasz po telefon. Jest 18:03.
Sen?
Koszmar...
[[Kot|kot05]] na drugim końcu pokoju bawi się czymś małym i białym...
<i>To kawałek gipsu?</i>
Z zadumy wyrywa cię dźwięk przychodzącego sms-a...
Masz trzy nieodebrane wiadomości.
[[Mama|matka01]] czy [[Zach|Zacharego]]?
Od kogo przeczytać najpierw?Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
Głowa ci pęka, ale nie masz siły otworzyć oczu...
To jest jakiś żart...
Sięgasz po telefon. Jest 18:03.
Sen?
Bardzo długi i dziwny sen... koszmar...
Masz trzy nieodebrane wiadomości...
[[Mama|matki]] czy [[Zach|Zacharego]], a może wyłączysz już telefon i [[odpoczniesz|wyłączasz telefon]]?
Co robisz?Po raz pierwszy od bardzo dawna po prostu wyłączasz telefon...
Masz dość... Masz dość współczujących spojrzeń i pseudomotywujących pogadanek... [[Jo]] by zrozumiał jak się czujesz, wiedziałby co zrobić...
Ale od tamtej chwili, gdy on...
Od tamtego czasu nic już cię nie cieszy, ani nawet nie smuci... Wszystko jest takie nijakie... puste...
Więc dzisiaj dajesz sobie [[spokój]]...Jo jest... był niezwykłym człowiekiem. Zawsze wiedział, czego potrzebujesz w danym momencie.
Poznaliście się parę lat temu... całkiem przypadkiem na siebie wpadając... jak w filmie. Jak w taniej komedii romantycznej.
Spędzaliście razem mnóstwo czasu, praktycznie nie rozstawaliście się na krok. Każdą decyzję podejmowaliście razem i zdawałoby się, że nic nie jest w stanie zepsuć waszego szczęścia...
Oczywiście były osoby, które tego nie rozumiały... tak jak twoja matka, która wiecznie zarzucała Jo, że sprowadza cię na złą drogę... albo Zach, który nie potrafił chociażby na chwilę przestać się wywyższać, co doprowadzało Jo do szaleństwa...
<i>Pamiętasz jak na ciebie patrzył... Tak intensywnie... z fascynacją i troską... swoimi zielonymi, przenikliwymi oczami... Dbał o ciebie, pilnował cię... ciągle pilnuje, a ty czujesz jego obecność.. nawet teraz... mimo że minął już rok od kiedy...</i>
[[czas odpocząć|wyłączasz telefon]]
Skoro ciąglę tkwisz w tym niekończącym się, powtarzającym się koszmarze, równie dobrze możesz wcale nie wychodzić z łóżka. Przykrywasz się kołdrą po same uszy i zamykasz oczy...
Kątem oka widzisz jak kot wymyka się przez okno...
[[Zasypiasz]]Budzi cię głośne walenie do drzwi.
Starasz się to ignorować, ale zakrywanie kołdrą uszu nic nie daje.
Leniwie zwlekasz się z łóżka. Za oknem już ciemno. Otwierasz drzwi...
Wpadają przez nie mama z jakąś sąsiadką i Zachary z dziewczyną w brokatowej sukience...
<i>Po co tu przyszli?</i>
- Nie odbierasz, nie odpisujesz! Żadnego znaku życia od paru tygodni! Tak nie można!
Zlewają ci się ich głosy, już nie rozróżniasz kto, co mówi...
- Mogłaś sobie coś zrobić! Tyle się słyszy o samobójstwach!
<i>O czym? Jak oni mogli tak pomyśleć?! Jo nigdy by...</i>
- O tym mówię! Powinnaś w końcu zapomnieć o tym chłopcu! Minął już rok od wypadku! Jo nie żyje! Otrząśnij się i zacznij żyć!
Nogi się pod tobą uginają. Brakuje ci tchu... toniesz...
[[Uciekasz]] czy [[zostajesz]]?Wybiegasz na ulicę. W głowie ci się kręci. Nie możesz się uspokoić...
Cały czas słyszysz ich słowa...
<i>Jo nie żyje... Jo nie żyje... Jo nie żyje... Jo nie żyje...</i>
Krzyk...
Widzisz zbliżające się w twoją stronę światło, słyszysz rzężenie silnika.
Już za późno, nie możesz się ruszyć, znowu boli cię głowa, ściska w klatce piersiowej...
czujesz zimno...
przeraźliwe zimno...
niekończące się zimno...
[[...]]Nogi się pod tobą uginają. Czyjeś miękkie ręce chronią cię przed upadkiem.
Podtrzymują.
Czy mamie zdjęli gips...?
W głowie ci się kręci. Nie możesz się uspokoić...
Cały czas słyszysz ich słowa...
<i>Jo nie żyje... Jo nie żyje... Jo nie żyje... Jo nie żyje...</i>
Czujesz jak cię obejmują... Słyszysz jak mama cicho nuci jakąś starą, przyjemną melodię...
Ból głowy i ucisk powoli znika...
Czujesz ciepło...
przyjemne ciepło...
niekończące się ciepło...
[[...]]
<h4>[[OBUDŹ SIĘ|Menu]]</h4>Z drugiej strony... faktycznie dawno cię u niej nie było, a gdy dzwoniła wczoraj... i przedwczoraj...
<i>po prostu to był zły moment...</i>
...ale to w sumie dla ciebie wchodziła na ten strych... po zdjęcia taty, gdy jeszcze wszystko było proste i dni były jakieś takie szczęśliwsze...
<i>ale nie możesz jej niańczyć non stop... bez przesady... mogła bardziej uważać...</i>
No tak. Jeszcze [[druga wiadomość]].Oczywiście mama angażuje cię w gotowanie.
<i> O tym, że tego nie znosisz także zapomniała...</i>
Kroisz powoli cebulę, próbując nie zrobić sobie przy tym krzywdy.
- Kochanie... A co myślisz o tym, żeby znowu się do mnie wprowadzić, co? Nie potrzebujesz już tak dużego mieszkania. I należałoby zrobić porządek z rzeczami Jo. Minął już rok...
Ręce zaczynają ci drżeć.
<i> Że też miała czelność o tym wspominać!</i>
Wbijasz nóż w deskę do krojenia i bez słowa wychodzisz...
[[- Kochanie! Poczekaj!]]To było zaledwie 2 lata temu. Były wakacje...
Wyprowadzka do własnego mieszkania była najlepszą decyzją, jaką można było podjąć! Koniec z wiecznym narzekaniem matki, która nie potrafiła zaakceptować waszego związku i koniec ukrywania się z paleniem fajek w łazience przy uchylonym oknie... paleniem fajek razem z Jo...
To całkiem spore mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy.
Miało dwa pokoje. Jeden malutki, w którym Jo spędzał całe popołudnia pracując nad jakimś ważnym projektem. Drugi - ogromny z wielkim łóżkiem, rozpadającą się szafą i niedomykającym się oknem...
A rok później na środku tego wielkiego pokoju pojawił się szary, zielonooki kot... W sumie, wszystko było z nim w porządku, ale miał w sobie taki... niespotykany spokój. Nie - ufność czy uległość. Raczej... pewność siebie, dumę i coś... coś takiego... Może to te przenikliwe, duże oczy patrzące na ciebie z fascynacją i... troską? Czy koty mogą patrzeć z troską? Ten patrzył. Patrzył jakby znał cię od lat i wiedział, że zaraz zrobisz największą głupotę w swoim życiu...
Pojawił się znikąd i został z tobą aż do [[teraz|dźwięk??]]...
i szwenda się za tobą jak anioł stróż, jak duch... i obserwuje... mrużąc oczy jak... jak Jo...<div>Od kilku dni nie ma z tobą kontaktu!!! Osiwieję przez ciebie! Matka ze złamaną ręką siedzi w domu, nie może się ruszyć, a Ty się szlajasz po imprezach! Nawet nie zapytasz czy wszystko w porządku! Rozumiem, że musisz odreagować, ale myślałam, że została w Tobie choć odrobina przyzwoitości.</div>
<i>Chyba masz deja vu...</i>
[[Druga wiadomość od matki.]] <div>Kochanie, wiem, że czujesz się źle. Proszę wpadnij do mnie jak znajdziesz chwilę albo po prostu zadzwoń. Daj starej matce chociaż znak, że żyjesz. Kocham Cię.</div>
<i>Na bank deja vu...<i>
[[Idziesz do mamy|do mamy02]] czy jednak wracasz do wiadomości od [[Zacharego]]?Odkładasz telefon i biegniesz pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach wczorajszej imprezy. Lepiej nie witać mamy intensywną wonią alkoholu, potu i papierosów...
Ubierasz się. Wrzucasz telefon do plecaka. Zakładasz kurtkę. W kieszeni znajdujesz zapalniczkę i pustą paczkę po papierosach...
Dasz radę przed wizytą u mamy skoczyć jeszcze po [[fajki|papierosy]]? Czy lepiej odpuścić i uniknąć tyrady na temat bezpłodnności i raka płuc, i ruszyć [[prosto do rodzicielki|prosto do mamy02]]?Dom rodzinny...
Tak dawno cię tu nie było... a jednak nic się tutaj nie zmieniło.
W ogrodzie nadal stoi huśtawka, a na drzwiach frontowych nadal jest odcisk twojej małej rączki ubrudzonej farbami...
To rozczulające...
Mama jak zwykle wita cię ciepło. Całuje w czoło i proponuje herbatę. Odmawiasz. Nie pijasz herbaty.
<i>Powinna o tym pamiętać.</i>
Spędzasz godzinę na wysłuchiwaniu małych sąsiedzkich dramatów i niesamowitych promocji na masło w supermarkecie...
<i>Wystarczy tego integrowania się z matką...</i>
Żegnasz się i [[wychodzisz|wychodzę02]] czy [[zostaniesz na kolacji|kolacja02]]?Mama namawia cię na kolację, ale ty masz już dosyć. Dziękujesz i kierujesz się do wyjścia. Upiera się by odprowadzić cie do końca ulicy.
Tak rzadko ma okazję, by spędzić z tobą trochę czasu...
Uważasz to za zbędne, ale matki nic nie powstrzyma.
Idziecie chodnikiem rozmawiając o pogodzie, gdy nagle przebiega ci pod nogami szary kot... Znowu...
Pisk opon. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Nie możesz zrobić nawet kroku w bok. Auto pędzi prosto na was...
Mija cię o milimetry...
<i> Mamo...?</i>
Cała sytuacja trwała kilka sekund.
Nic nie możesz już zrobić...
Na chodniku widzisz resztki gipsu.
Ból przeszywa ci głowę... i ta melodia... skąd dobiega ten [[dźwięk??|dźwięk02]]Oczywiście mama angażuje cię w gotowanie.
<i> O tym, że tego nie znosisz także zapomniała...</i>
Kroisz powoli cebulę, próbując nie zrobić sobie przy tym krzywdy.
- Kochanie... A co myślisz o tym, żeby znowu się do mnie wprowadzić, co? Nie potrzebujesz już tak dużego mieszkania. I należałoby zrobić porządek z rzeczami Jo. Minął już rok...
Ręce zaczynają ci drżeć.
<i> Że też miała czelność o tym wspominać!</i>
Wbijasz nóż w deskę do krojenia i bez słowa wychodzisz...
[[- Kochanie! Poczekaj!|poczekaj02]]Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
Głowa ci pęka.
To jest jakiś żart.
Sięgasz po telefon. Jest 18:03.
Co? Przecież... dopiero co mama... To jest absurd!
[[Kot|kot06]] leży ci na kolanach... na łapkach ma pył z gipsu...
<i>Czy ten kot... czy mama... Nie, nie, nie. Nic się nie wydarzyło. Przecież dopiero co przyszedł sms od mamy, więc to tylko głupi sen...
Masz trzy nieodebrane wiadomości...
Mama upiera się na wspólną kolację, ale może lepiej sprawdzić co u [[Zacharego|Zach03]]? <div>Od kilku dni nie ma z tobą kontaktu!!! Osiwieję przez ciebie! Matka ze złamaną ręką siedzi w domu, nie może się ruszyć, a Ty się szlajasz po imprezach! Nawet nie zapytasz czy wszystko w porządku! Rozumiem, że musisz odreagować, ale myślałam, że została w Tobie choć odrobina przyzwoitości.</div>
<i>Mama jak zwykle histerycznie i tylko o sobie. Mogłaby sama wykazać się tą "odrobiną przyzwoitości" i dać dziecku spokój. Ile można słuchać o jej WIELKICH problemach z sąsiadeczkami... Jakby się z nimi nie kłóciła co drugi dzień, to pewnie teraz któraś z nich mogłaby robić jej herbatkę i wysłuchiwać narzekań jak BARDZO BOLI JĄ ZŁAMANA RĘKA.
Jak można złamać sobie rękę schodząc ze strychu, przecież to nawet nie były dwa metry??</i>
[[Z drugiej strony...|Z drugiej strony...K]] <div>Najlepszy kompanie imprezowy! Słoneczko Ty moje, robimy afterek!!! Bądź za godzinkę, ubierz się ładnie i żadnych wymówek, bo sam przyjdę Cię zwlec z tego wyra. Widzimy się! ;)</div>
Sms od [[przyjaciela|PrzyjacielaK]] przyszedł 40 minut temu... [[Zdążysz wyjść|wyjśćK]]? To było zaledwie 2 lata temu. Były wakacje...
Wyprowadzka do własnego mieszkania była najlepszą decyzją, jaką można było podjąć! Koniec z wiecznym narzekaniem matki, która nie potrafiła zaakceptować waszego związku i koniec ukrywania się z paleniem fajek w łazience przy uchylonym oknie... paleniem fajek razem z Jo...
To całkiem spore mieszkanie na poddaszu w starej kamienicy.
Miało dwa pokoje. Jeden malutki, w którym Jo spędzał całe popołudnia pracując nad jakimś ważnym projektem. Drugi - ogromny z wielkim łóżkiem, rozpadającą się szafą i niedomykającym się oknem...
A rok później na środku tego wielkiego pokoju pojawił się szary, zielonooki kot... W sumie, wszystko było z nim w porządku, ale miał w sobie taki... niespotykany spokój. Nie - ufność czy uległość. Raczej... pewność siebie, dumę i coś... coś takiego... Może to te przenikliwe, duże oczy patrzące na ciebie z fascynacją i... troską? Czy koty mogą patrzeć z troską? Ten patrzył. Patrzył jakby znał cię od lat i wiedział, że zaraz zrobisz największą głupotę w swoim życiu...
Pojawił się znikąd i został z tobą aż do [[teraz|dźwięk02]]...
i szwenda się za tobą jak anioł stróż, jak duch... i obserwuje... mrużąc oczy jak... jak Jo...Ale ty już nie słuchasz. Wybiegasz z domu, biegnąc na oślep.
Nie chcesz o tym rozmawiać. Nie chcesz o tym słuchać.
Mama biegnie za tobą. Woła cię.
Słyszysz pisk opon...
Trzask... i ten okropny, przerażony krzyk...
<i>[[Mamo...?|Mamo02]]</i>Ale ty już nie słuchasz. Wybiegasz z domu, biegnąc na oślep.
Nie chcesz o tym rozmawiać. Nie chcesz o tym słuchać.
Mama biegnie za tobą. Woła cię.
Słyszysz pisk opon...
Trzask... i ten okropny, przerażony krzyk...
<i>[[Mamo...?|Mamo02]]</i>Wesoła, piszcząca melodia napina każdy nerw w twoim ciele...
Głowa ci pęka.
To jest jakiś żart.
Sięgasz po telefon. Jest 18:03.
Co? Przecież... dopiero co mama... To jest absurd!
[[Kot|kot06]] leży ci na kolanach... na łapkach ma pył z gipsu...
<i>Czy ten kot... czy mama... Nie, nie, nie. Nic się nie wydarzyło. Przecież dopiero co przyszedł sms od mamy, więc to tylko głupi sen...
Masz trzy nieodebrane wiadomości...
Mama upiera się na wspólną kolację, ale może lepiej sprawdzić co u [[Zacharego|Zach03]]? Z drugiej strony... faktycznie dawno cię u niej nie było, a gdy dzwoniła wczoraj... i przedwczoraj...
<i>po prostu to był zły moment...</i>
...ale to w sumie dla ciebie wchodziła na ten strych... po zdjęcia taty, gdy jeszcze wszystko było proste i dni były jakieś takie szczęśliwsze...
<i>ale nie możesz jej niańczyć non stop... bez przesady... mogła bardziej uważać...</i>
No tak. Jeszcze [[druga wiadomość|druga wiadomośćK]].<div>Kochanie, wiem, że czujesz się źle. Proszę wpadnij do mnie jak znajdziesz chwilę albo po prostu zadzwoń. Daj starej matce chociaż znak, że żyjesz. Kocham Cię.</div>
<i>Ech...<i>
[[Idziesz do mamy|Idziesz do mamyK]]Odkładasz telefon i biegniesz pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach wczorajszej imprezy. Lepiej nie witać mamy intensywną wonią alkoholu, potu i papierosów...
Ubierasz się. Wrzucasz telefon do plecaka. Zakładasz kurtkę. W kieszeni znajdujesz zapalniczkę i pustą paczkę po papierosach...
Lepiej odpuścić sobie fajki - uniknąć tyrady na temat bezpłodnności i raka płuc, i ruszyć [[prosto do rodzicielki|prosto do rodzicielkiK]]?Dom rodzinny...
Tak dawno cię tu nie było... a jednak nic się tutaj nie zmieniło.
W ogrodzie nadal stoi huśtawka, a na drzwiach frontowych nadal jest odcisk twojej małej rączki ubrudzonej farbami...
To rozczulające...
Mama jak zwykle wita cię ciepło. Całuje w czoło i proponuje herbatę. Odmawiasz. Nie pijasz herbaty.
<i>Powinna o tym pamiętać.</i>
Spędzasz godzinę na wysłuchiwaniu małych sąsiedzkich dramatów i niesamowitych promocji na masło w supermarkecie...
<i>Chyba już wystarczy tego integrowania się z matką...</i>
Żegnasz się i [[wychodzisz|wychodziszK]] czy [[zostaniesz na kolacji...]]?Mama namawia cię na kolację, ale ty masz już dosyć. Dziękujesz i kierujesz się do wyjścia. Upiera się by odprowadzić cie do końca ulicy.
Tak rzadko ma okazję, by spędzić z tobą trochę czasu...
Uważasz to za zbędne, ale matki nic nie powstrzyma.
Idziecie chodnikiem rozmawiając o pogodzie, gdy nagle przebiega ci pod nogami szary kot...
Słyszysz pisk opon. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Nie możesz zrobić nawet kroku w bok. Auto pędzi prosto na was...
Mija cię o milimetry... uderzając jednak prosto w twoją mamę...
Cała sytuacja trwała kilka sekund.
Nic nie możesz już zrobić...
Na chodniku widzisz resztki gipsu.
Ból przeszywa ci głowę... i ta melodia... skąd dobiega ten [[dźwięk??|koniec?]]Oczywiście mama angażuje cię w gotowanie.
<i> O tym, że tego nie znosisz także zapomniała...</i>
Kroisz powoli cebulę, próbując nie zrobić sobie przy tym krzywdy.
- Kochanie... A co myślisz o tym, żeby znowu się do mnie wprowadzić, co? Nie potrzebujesz już tak dużego mieszkania. I należałoby zrobić porządek z rzeczami Jo. Minął już rok...
Ręce zaczynają ci drżeć.
<i> Że też miała czelność o tym wspominać!</i>
Wbijasz nóż w deskę do krojenia i bez słowa wychodzisz...
[[- Kochanie! Poczekaj!!!]]Ale ty już nie słuchasz. Wybiegasz z domu, biegnąc na oślep.
Nie chcesz o tym rozmawiać. Nie chcesz o tym słuchać.
Mama biegnie za tobą. Woła cię.
Słyszysz pisk opon...
Trzask... i ten okropny, przerażony krzyk...
<i>[[Mamo...?|koniec?]]</i>Zacharego znasz praktycznie od zawsze. W dzieciństwie nie odstępowaliście się na krok. Jedyna osoba, która non stop była blisko... nawet wtedy, gdy świat znowu się rozpadał i kolejny bliski ci facet odchodził... najpierw ojciec, potem...
Zach wyrósł na naprawdę przystojną i przebojową bestię. Potrafił brać od życia to, co najlepsze i cieszyć się tym.
Wymarzona praca (chociaż tak właściwie nie masz pojęcia czym się zajmuje, chyba coś z marketingiem), zawsze pełno dziewczyn wokół, wakacje w najlepszych, najdroższych hotelach...
Czasem ci proponował wspólny wyjazd, ale Jo nie byłby zadowolony... chyba był zazdrosny o Zacharego przez jakiś czas...
<i>Zupełnie niesłusznie!</i>
Twój przyjaciel owszem, bardzo cię wspierał, ale równocześnie denerwował wiecznym zadowoleniem z życia. Chyba nigdy nie dawał po sobie poznać, że z czymś sobie nie radzi. Wszędzie i w każdej sytuacji widział coś pozytywnego... tak irytująco pozytywnego... najwidoczniej wiódł bardzo szczęśliwe, bezproblemowe życie... wkurzająco BEZPROBLEMOWE I UDANE ŻYCIE...
[[Spotkasz się z nim??|Zach03]]Odkładasz telefon i biegniesz pod prysznic, żeby zmyć z siebie zapach wczorajszej imprezy.
Ubierasz się. Wrzucasz telefon do plecaka. Zakładasz kurtkę.
W kieszeni znajdujesz zapalniczkę i pustą paczkę po papierosach...
Po drodzę skoczysz do sklepu po [[papierosy|papierosyK]] czy idziesz [[prosto do Zacharego|prosto do zacharegoK]]?Wchodzisz do sklepu i kierujesz się prosto do kasy.
Drogę przecina ci wysoka postać w czerwonej marynarce.
- No proszę! Właśnie do ciebie szedłem! Słuchaj, ja rozumiem, że wczoraj był gruby melanż, ale najlepszemu przyjacielowi wypadałoby odpisać nawet na największym kacu! To co? Afterek u mnie? Nie wymigasz się Słoneczko!
<i>Zachary... Odstrojony jak zawsze..</i>
[[Oczywiście, że tak!|Oczywiście, że takK]] - kupujesz fajki i idziesz z przyjacielem czy odmawiasz - [[Dzięki, ale odpuszczam dzisiaj|Jednak wracam do domuK]]?Double-click this passage to edit it.Wchodzicie do bogato urządzonego mieszkania Zacharego.
*Jak on się dorobił takiej forsy??*
W środku jest mnóstwo ludzi. Kilka osób kojarzysz z poprzednich wypadów z przyjacielem, ale większość jest ci jednak obca. Siadasz na jednym z wolnych foteli w salonie. Przyjaciel wciska ci w ręce butelkę piwa, a sam siada na oparciu kanapy naprzeciwko ciebie i zaczyna rozmawiać z leżącą na niej szczupłą dziewczyną w BARDZO wyzywającej, brokatowej sukience.
Jest nawet ładna... wydaje się być nieco arogancka, ale chyba Zach wpadł jej w oko, bo cały czas się poprawia i nie może oderwać od niego wzroku.
Po chwili wstaje, a na kanapie zostaje mieniący się brokatowy ślad... *Zachary przez wieki nie będzie mógł się pozbyć tego brokatu z czarnego mebla...*
- Papieros? Coś słabo wyglądasz... Jeszcze masz kaca?
*[[- Papieros to zdecydowanie dobry pomysł Zach.|Jasne!K]]
[[- Słabo się czuję. Posiedzę - skończę piwo.|PosiedzęK]]*Spędzenie kolejnej nocy na balowaniu do rana w towarzystwie najbardziej pozytywnego i towarzyskiego faceta świata byłoby jednak ponad twoje siły, więc odmawiasz... i znosisz widok zawiedzionej miny Zacharego... ostatnio coraz mniej czasu spędzacie razem. Nie masz nastroju na wysłuchiwanie jego świetlanych planów na przyszłość... Właściwie to nie masz nastroju na wysłuchiwanie niczyich planów...
Wychodząc ze sklepu z paczką papierosów w kieszeni, kątem oka zauważasz szarą smugę znikającą za sklepowym regałem.
Zatrzaskujesz drzwi i słyszysz...
[[HUK|Hukk]]Odwracasz się. Czujesz nagły wybuch gorąca i ból przecinający twarz...
To szkło?
Przewracasz się.
Widzisz rozbitą witrynę sklepu... ogień...
Słyszysz krzyk... Zachary?
Próbujesz złapać oddech, ale od razu się krztusisz... gaz?
Spod kłębów czarnego dymu wyłania się szary, zielonooki kot... łapki ma umazane czymś bordowym... krew...
Czujesz nagły ucisk w klatce piersiowej...
Kot... Kot... tam był [[kot?|koniec?]] Pozwalasz, by przyjaciel szedł pierwszy. Wychodzicie na szeroki balkon.
Stoi na nim szklany stolik i dwa fotele. Zajmujesz jeden z nich. Zach opiera się o barierkę i podpala koniec papierosa.
<i>Czy na siedzeniu drugiego fotela jest sierść...? Srebrna sierść?</i>
- Fajnie, że jednak tu jesteś. Stęskniłem się za tobą...nie mogę patrzeć jak się w sobie zamykasz od czasu tej akcji z Jo... Minęło już sporo czasu. Nie sądzisz, że pora iść dalej? Zostawić to, co było i zająć się tym, co może być?
To mówiąc, odchyla się nieco bardziej. Barierka skrzypi, a Zachary odwraca się w twoją stronę, posyłając pełen nadziei uśmiech.
<i>Dlaczego musiał poruszyć ten temat? Mógłby dać już spokój.</i>
[[Milczysz.|milczk]] Ból ściska ci gardło. To dla ciebie zbyt trudne.Coś ci mówi, że lepiej odpuścić palenie. Poprawiasz się w fotelu i patrzysz na znikającego za drzwiami balkonowymi przyjaciela.
- Jesteście blisko z Zacharym? Strasznie dużo o tobie mówi...
Mieniąca się sukienka staje tuż przed tobą i nie daje ci dojść do słowa.
- Wiesz, myślę że źle na niego działasz. Jest takim dobrym, przystojnym facetem ze świetnym gustem i wielkimi ambicjami. Ma takie optymistyczne podejście do życia...
*I wnioskując po tym jak mu się wiedzie to pewnie miliony na koncie.*
- ... a za KAŻDYM razem, gdy zjawiasz się TY ze swoją nadętą miną, psujesz mu nastrój. Blokujesz go! Już dawno, by się wyniósł z tej dziury, gdyby nie ty! NIC, tylko gada o tym, jaką jesteś kochaną superosóbką tylko chwilowo masz ciężki okres i trzeba być dla ciebie wyrozumiałym... Wiesz co? Gówno-prawda! Tylko go wykorzystujesz i wpędzasz w depresję. Pieprzony wampir energetyczny...
Zaciskasz dłoń na butelce. <i>Dziewczyna przegina</i>
<i>Lepiej było faktycznie [[wyjść na ten balkon|balkonK]].
Chociaż... laska aż się prosi, żeby [[wylać zawartość butelki na tą jej świecącą się kieckę...|oblać piwemK]]</i>- Ech...
Przyjaciel rzuca ci tylko krótkie, smutne spojrzenie. Odwraca się przodem do barierki i opiera na niej cały swój ciężar.
Słyszysz odgłos pękającego drewna. Barierka łamie się pod Zachem i spada razem z nim...
Paraliżuje cię strach i szok. Zduszasz krzyk. Powoli wstajesz i podchodzisz do krawędzi balkonu...
Co się... właściwie wydarzyło? Przecież ta barierka nie mogła... Zachary nie....
- Miau... - <i>Kot???</i>
Ból głowy, duszność, ten [[dźwięk|koniec?]]...Omijasz dziewczynę bez słowa. Pewnie jest pijana. Coś za tobą woła, ale nie rozumiesz co. Wychodzisz na szeroki balkon.
Stoi na nim szklany stolik i dwa fotele. Zajmujesz jeden z nich. Zach opiera się o barierkę i podpala koniec papierosa.
<i>Czy na siedzeniu drugiego fotela jest sierść...? Srebrna sierść? Czy twój kot tu był? Co?</i>
- Fajnie, że jednak tu jesteś. Stęskniłem się za tobą...nie mogę patrzeć jak się w sobie zamykasz od czasu tej akcji z Jo... Minęło już sporo czasu. Nie sądzisz, że pora iść dalej? Zostawić to, co było i zająć się tym, co może być?
To mówiąc, odchyla się nieco bardziej. Barierka skrzypi, a Zachary odwraca się w twoją stronę, posyłając pełen nadziei uśmiech.
<i>Dlaczego musiał poruszyć ten temat? Mógłby dać już spokój.</i>
[[Milczysz...|milczk]] Ból ściska ci gardło. To dla ciebie zbyt trudne.Nie zastanawiasz się długo. Wstajesz a dłoń trzymająca butelkę z piwem sama wędruje w kierunku dziewczyny.
Ta, widząc co zamierzasz zrobić, próbuje złapać cię za przedramię...
Butelka spada na ziemię i rozbija się z hukiem. Większość trunku wylewa się na posadzkę.
Widzisz Zacharego w balkonowych drzwiach. [[Biegnie|biegniek]] w twoją stronę zdezorientowany... Nie patrzy na szkło czy dziewczynę.
Chce zapanować nad sytuacją. Zmierza prosto do ciebie.
Widzisz jak ślizga się przez ułamek sekundy na rozlanym piwie, a potem nagle traci równowagę... Upada...
Fragment butelki wbija się w pierś, przebijając piękną, czerwoną marynarkę...
Robi ci się słabo...
Słyszysz krzyk dziewczyny...
Mieszkanie wypełnia czerń...
Tyle obcych głosów, płacz... i ta znajoma, narastająca melodia...
<i>[[Zachary...?|koniec?]]</i>